"Wieczorem przyjdą na kolację moi bardzo dobrzy znajomi"
- Viluuuu... - ktoś szeptał mi do ucha. - Wstawaj, dzisiaj egzaminy z tańca i gry na instrumencie...
- Jeszcze chwilka... - mruknęłam i otworzyłam jedno oko. Zamknęłam je, ale po chwili ponownie ujrzałam światło dzienne. - Aaaa! Diego! Co ty tu tobisz?!
- Wiesz, Olga powiedziała mi, że jeszcze śpisz i mam cię obudzić. Tak więc jestem - machnął dłońmi wskazując na siebie a ja się zaśmiałam. - To co, ubieraj się i idziemy, tak?
- Dobra... - jęknęłam. Między nami zapanowała cisza, którą przerwałam tym, że uderzyłam przyjaciela poduszką.
- Za co to?!
- Wyjdź! - rozkazałam. - Muszę się chyba ubrać, nie? - chłopak wybuchł śmiechem i wyszedł z pomieszczenia.
- Violetta Castillo! - krzyknął mężczyzna w różowym sweterku. Lekko się wzdrygnęłam i miałam wejść do sali, kiedy zatrzymała mnie Camila.
- Violu, Gregorio jest wymagający i czepia się wszystkiego do czego tylko można, więc nie przejmuj się zbyt nim - przyjaciółka uśmiechnęła się a ja ponownie usłyszałam moje imię. Pośpiesznie weszłam do pomieszczenia i stanęłam przed ścianą z lustra.
- Możesz zaczynać - odezwał się Pablo. Nauczyciel tańca rzucił małą, gumową piłeczką w odtwarzacz i włączyła się muzyka. "Raz, dwa, trzy, cztery..." - powtarzałam sobie w myślach powtarzając układ. Wszystko szło mi jak na razie bardzo dobrze, ale pod koniec przewróciłam się i automatycznie złapałam się za kostkę.
- Auu! - zawyłam. Podbiegli do mnie przyjaciele i nauczyciele.
- Nic ci nie jest? - spytała ciocia. Pokiwałam przecząco głową.
- Boli mnie kostka - jęknęłam.
- Zaniosę cię do pielęgniarki - postanowił Diego i wziął mnie na ręce. Zaniósł do wspomnianej wcześniej osoby, która dokładnie sprawdziła co mi jest.
- Z twoją kostką wszystko będzie w porządku, jeśli tylko będziesz ją oszczędzać. Za dwa dni powinno być okej - kobieta uśmiechnęła się delikatnie. Podziękowałam i opuściłam pomieszczenie.
- Zaprowadzić cię do domu? - zaproponował chłopak.
- Nie, mam jeszcze egzamin z gry na instrumencie.
- No coś ty! Nie będziesz chyba dzisiaj grać?
- Jak to nie? I tak już dużo straciłam przez to, że ta podłoga się na mnie uwzięła. Muszę się postarać - nie czekając na jego odpowiedź "dokicałam" do sali w której miałam grać.
- Violu! - podbiegła do mnie ciocia. - Co się stało? Wszystko dobrze? Jak kostka?
- Tak, Angie, spokojnie. - upewniłam ją. - A teraz, idę zdać egzamin! - podniosłam zwycięsko rękę ku górze i wskoczyłam po schodkach na scenę. Ciocia westchnęła zrezygnowana i usiadła na miejscu jury. Obok niej znajdował się już Pablo i Beto. Zaczęłam grać, o dziwo ani razu się nie pomyliłam, z czego oczywiście się bardzo cieszę.
Gdy skończyłam, z pomocą przybył mi Hiszpan i zdjął mnie ze sceny. Jak proponował wcześniej zaprowadził mnie do domu. "Odłożył" mnie do pokoju i opuścił mieszkanie. Całe szczęście nikogo nie było w domu, bo miałabym awanturę.
- Mieszkam?
- Śmieszne - prychnął. - Czyli, że musimy spędzić ten wieczór razem...?
- Na to wychodzi... - mruknęłam a on dziwnie się uśmiechnął.
- Wiesz, Olga powiedziała mi, że jeszcze śpisz i mam cię obudzić. Tak więc jestem - machnął dłońmi wskazując na siebie a ja się zaśmiałam. - To co, ubieraj się i idziemy, tak?
- Dobra... - jęknęłam. Między nami zapanowała cisza, którą przerwałam tym, że uderzyłam przyjaciela poduszką.
- Za co to?!
- Wyjdź! - rozkazałam. - Muszę się chyba ubrać, nie? - chłopak wybuchł śmiechem i wyszedł z pomieszczenia.
***
- Violetta Castillo! - krzyknął mężczyzna w różowym sweterku. Lekko się wzdrygnęłam i miałam wejść do sali, kiedy zatrzymała mnie Camila.
- Violu, Gregorio jest wymagający i czepia się wszystkiego do czego tylko można, więc nie przejmuj się zbyt nim - przyjaciółka uśmiechnęła się a ja ponownie usłyszałam moje imię. Pośpiesznie weszłam do pomieszczenia i stanęłam przed ścianą z lustra.
- Możesz zaczynać - odezwał się Pablo. Nauczyciel tańca rzucił małą, gumową piłeczką w odtwarzacz i włączyła się muzyka. "Raz, dwa, trzy, cztery..." - powtarzałam sobie w myślach powtarzając układ. Wszystko szło mi jak na razie bardzo dobrze, ale pod koniec przewróciłam się i automatycznie złapałam się za kostkę.
- Auu! - zawyłam. Podbiegli do mnie przyjaciele i nauczyciele.
- Nic ci nie jest? - spytała ciocia. Pokiwałam przecząco głową.
- Boli mnie kostka - jęknęłam.
- Zaniosę cię do pielęgniarki - postanowił Diego i wziął mnie na ręce. Zaniósł do wspomnianej wcześniej osoby, która dokładnie sprawdziła co mi jest.
- Z twoją kostką wszystko będzie w porządku, jeśli tylko będziesz ją oszczędzać. Za dwa dni powinno być okej - kobieta uśmiechnęła się delikatnie. Podziękowałam i opuściłam pomieszczenie.
- Zaprowadzić cię do domu? - zaproponował chłopak.
- Nie, mam jeszcze egzamin z gry na instrumencie.
- No coś ty! Nie będziesz chyba dzisiaj grać?
- Jak to nie? I tak już dużo straciłam przez to, że ta podłoga się na mnie uwzięła. Muszę się postarać - nie czekając na jego odpowiedź "dokicałam" do sali w której miałam grać.
- Violu! - podbiegła do mnie ciocia. - Co się stało? Wszystko dobrze? Jak kostka?
- Tak, Angie, spokojnie. - upewniłam ją. - A teraz, idę zdać egzamin! - podniosłam zwycięsko rękę ku górze i wskoczyłam po schodkach na scenę. Ciocia westchnęła zrezygnowana i usiadła na miejscu jury. Obok niej znajdował się już Pablo i Beto. Zaczęłam grać, o dziwo ani razu się nie pomyliłam, z czego oczywiście się bardzo cieszę.
Gdy skończyłam, z pomocą przybył mi Hiszpan i zdjął mnie ze sceny. Jak proponował wcześniej zaprowadził mnie do domu. "Odłożył" mnie do pokoju i opuścił mieszkanie. Całe szczęście nikogo nie było w domu, bo miałabym awanturę.
*Kilka dni później*
Dzisiaj sobota, w poniedziałek wyniki egzaminów. Denerwuję się, nie mam szans. Przewróciłam się, raz zafałszowałam, a co do gry na instrumencie... Nie mam nic do zarzucenia.
Tata wrócił przedwczoraj. Trochę przesadził ze swoją opieką dla mnie, tak jak cała reszta. Nie mogłam wyjść z pokoju, bo "muszę oszczędzać kostkę". Ta, już mogę tańczyć, skakać, biegać i wszystko co możliwe..
Chwyciłam pamiętnik i opisałam dzisiejszy dzień. Złożyło się na niego siedzenie, jedzenie, siedzenie, śpiewanie. Kreatywnie, prawda?
- Violu, chodź na dół! - odłożyłam pamiętnik i wstałam z łóżka. Wow, mogę samodzielnie zejść po schodach. Co następne? Będę mogła sama pójść do toalety? Totalne szaleństwo.
- O co chodzi? - spytałam będąc już na dole.
- Wieczorem przyjdą na kolację moi bardzo dobrzy znajomi. - oznajmił i spojrzał na zegarek. - Jest już... 18! Idź się przebrać, okej? To dla mnie bardzo ważne, bo nie widzieliśmy się od jakiegoś roku. - przytaknęłam i wbiegłam do pokoju. Przeszukałam szafę i wybrałam odpowiedni strój. Zrobiłam pasujący makijaż. Muszę przyznać, efekt był zniewalający.
Usłyszałam dzwonek do drzwi, więc zeszłam na dolne piętro. Podeszłam do nich i je otworzyłam.
- Dobry wieczór - przywitałam się i pokazałam gestem, by weszli.
- Witaj. Ty pewnie jesteś Violetta? Pan German dużo nam o tobie mówił. - kobieta uśmiechnęła się promiennie i ścisnęła moją dłoń. - Nazywam się Veronica , a to mój mąż - Daniel. - uśmiechnęłam się i odwiesiłam ich płaszcze. - Mój syn jak zwykle się spóźnia. Zaraz do niego zadzwonię. - i wyszła. Zasiedliśmy do stołu. Czekaliśmy na ostatnią, no, może przedostatnią osobę. Pani Veronica po chwili wróciła. - Powinien zaraz tu być.
Przez dobre piętnaście minut rozmawialiśmy, śmialiśmy się. Myślałam, że to będą jakieś drętwe staruchy, jak to zwykle bywało. Hah.
Usłyszeliśmy dzwonek do drzwi.
- Ja otworzę! - wydarłam w kierunku drzwi. "To pewnie ten chłopak" - pomyślałam i się uśmiechnęłam. Kto wie, może będzie fajny? Otworzyłam drzwi. - Leon?! - krzyknęłam. Co on tu do cholery robi?!
- Violetta? Co ty tu robisz? - spytał zdziwiony.- Mieszkam?
- Śmieszne - prychnął. - Czyli, że musimy spędzić ten wieczór razem...?
- Na to wychodzi... - mruknęłam a on dziwnie się uśmiechnął.
~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
Ave! Napisałam!
Z góry przepraszam, że tak długo czekaliście. Ten rozdział jest wyjątkowo nudny, dlatego nie chciało mi się go pisać. Czekałam do ostatniego momentu, który w następnym rozdziale będzie pisało mi się bardzo łatwo. Hyh, Leoś jest, jest impreza ;p
Krótki? Długi? Wydaje mi się, że to pierwsze. Starałam się. A i tak nic z tego nie wyszło.
Wybaczycie mi...?
AHA! Miałam o coś spytać! Skoro czytacie moje "nudne monologi", to powiecie mi, które opowiadanie jest lepsze? To, czy tamto stare? Ja całym moim sercem jestem za tym, bo myślę, że jest o wiele ciekawsze. A wy? Jak myślicie?
I chcecie, żeby Angie była z Pablo? Ja już mam pomysł na Pablangie, więc git. Będzie bardzo ciekawie, mogę wam to zagwarantować ;p
Ah, zrobiłam jeszcze bohaterów. Będą aktualizowani, kiedy tylko pojawią się nowe postacie ;p
Wiecie co? Zwątpiłam w ludzkość.
JUTRO IDE NA SPOTKANIE Z SĘDZIĄ ANNĄ MARIĄ WESOŁOWSKĄ.
BOSKO, C'NIE? XD
Malffu Verdas Jackson ♥