wtorek, 18 lutego 2014

Rozdział 10

Zanim cokolwiek zrobicie, to to przeczytajcie! Chcę jeszcze pożyć!
Wiem. Wiem. Wszystko wiem. 
Bulwers pod rozdziałem był... Ale mam dla was pocieszenie/rade!
Najpierw spójrzcie na nagłówek... Później na adres bloga... Później na zdjęcia, które wstawiam co rozdział pod dopiskami... I tak jeszcze kilka razy.
I co widzicie? Leonetta, prawda? Więc nie bijcie mnie, bo nie chce stracić czytelników, czekajcie na nią cierpliwie i powiem wam tylko tyle, że do 25 rozdziału (chyba) będzie XD 
Ale coś mówi mi, że i tak i tak szykujecie już dla mnie grób... Eh. 
A teraz, zapraszam do czytania!

"Jestem z ciebie bardzo dumny, pozwalam ci teraz na wszystko co tylko zechcesz, księżniczko"       


       Stałam jak wryta. Wpatrywałam się w zniecierpliwionego przyjaciela, który czekał na moją odpowiedź od kilku minut. Co mam zrobić? Nigdy nie miałam chłopaka. Czy tego chcę? Kiedyś musi być ten pierwszy raz, ale...
- Dobra, rozumiem. Jestem idiotą - powiedział po czym rzucił kwiaty na ziemie. Odwrócił się na pięcie i zaczął odchodzić.
- Nie, Diego - zatrzymałam go. - Nie chodzi o to... 
- To o co?
- Ja po prostu... - westchnęłam. - Nie miałam nigdy chłopaka.
         Spuściłam głowę i zrobiłam się cała czerwona. Było mi głupio i wstyd, że ja jako siedemnastolatka jeszcze nigdy się nie zakochałam ani nie miałam partnera.
- To przecież nic takiego - uśmiechnął się co zauważyłam dzięki temu, że podniósł mój podbródek. Sprawił, że patrzyłam prosto w jego oczy. - Więc...?
- Zgadzam się - oznajmiłam z uśmiechem.
         Szczęśliwa rzuciłam mu się na szyję a on okręcił mnie dookoła. I wiecie, co było dziwne? Leona nie było, jakby wyparował. Ale teraz nie był ważny on, tylko ja i Diego. (błagam, nie bijcie zbyt mocno ;c ~od Aut.)
        By uczcić nowy etap w naszym życiu, wybraliśmy się na lody, które przyja... mój chłopak, mi postawił. Kiedy wręczył mi przysmak o smaku waniliowym ruszyliśmy do parku.
- Poczekaj, masz tu coś - zaśmiałam się i wytarłam kącik jego ust.
- Ty też - odparł a ja spojrzałam na niego zdziwiona. Przybliżył się do mnie i... ubrudził mnie swoim lodem! Zrobiłam oburzoną minę i odwróciłam się od niego. Przytulił mnie i wyszeptał "przepraszam". Uśmiechnęłam się a on starł słodycz z mojego nosa. Nagle zadzwonił jego telefon.
- Tak? (...) Czemu? (...) Dasz radę sama! (...) Dobra, idę.
         Spojrzałam na niego pytającym wzrokiem. Odłożył telefon do kieszeni i smutno na mnie spojrzał.
- Muszę iść. Mama ma problem, nie poradzi sobie beze mnie - oznajmił. - Nie obrazisz się, jeśli cię nie odprowadzę?
- Nic się nie stało, chyba dojdę sama - zażartowałam. - Do zobaczenia.
        Chłopak uśmiechnął się do mnie. Na pożegnanie pocałowałam go w polik i szczęśliwa wróciłam do domu.

*Następnego dnia*

        Pamiętacie, jak denerwowałam się w dzień egzaminów? Tak? To wyobraźcie sobie to samo, tylko, że cztery razy bardziej. Dzisiaj dzień wyników. Tych, na których się przewróciłam i pewnie zawaliłam. Czemu jestem taką sierotą? Tego nawet ja nie wiem, mam to pewnie wrodzone. 
        Ubrana, najedzona i gotowa czekałam w kuchni na przyjście Francesci i Camili. Diego przyjść nie mógł, ponieważ coś dzieje się z jego mamą. Rozumiem go w pełni, nie mam mu tego za złe. Zdarza się, prawda?
- Wejdźcie, zaraz zawołam Violę - stłumiony głos gosposi rozległ się po mieszaniu. 
        Chwiejnym krokiem ruszyłam w stronę przyjaciółek.
- Cześć - przywitałam się. - Olgo, powiedz tacie, że już wyszłam.
        W odpowiedzi się uśmiechnęła. Wyszłyśmy z domu, a przez całą drogę dziewczyny starały się mnie pocieszyć. Nie wychodziło im to, bo gdy znalazłyśmy się pod szkołą moje paznokcie były już poobgryzane a włosy powyrywane.
- Diego! - krzyknęłam i pobiegłam do chłopaka mocno go przytulając. - Tak się denerwuję!
- Już, będzie dobrze - pogłaskał mnie po głowie. W okół nas od razu znalazła się grupa przyjaciół.
- O czymś nie wiemy...?
        Spojrzałam wymownie na chłopaka. Pokiwał głową z uśmiechem, więc wzięłam głęboki wdech.
- Jesteśmy razem - uśmiechnęłam się. Wszyscy zaczęli się śmiać, gratulować, przytulać nas i mówić, że wiedzieli, że tak będzie. - Dobra, idziemy? Chcę wiedzieć, czy się dostałam.
        I poszliśmy. Droga, choć krótka, dłużyła mi się niemiłosiernie. Niby takie małe coś, a miałam wrażenie, że idę po wyrok śmierci.
        Na pięć metrów od tablicy z wynikami popchnęłam Hiszpana by to on zobaczył i przyniósł mi wiadomość. Roześmiany i całkiem wyluzowany zniknął w tłumie osób, które dobijały się do tablicy.
        Po chwili powrócił, z grobową miną. Wystraszona do niego podeszłam i złapałam za ręce. Zacisnął wargi, ale po chwili je rozluźnił i powiedział cicho:
- Violu... Dostałaś się.
- Co?! Nie strasz mnie tak, nigdy! - pisnęłam i rzuciłam mu się na szyje. - Tak bardzo się cieszę!
        Postanowiliśmy, że wybierzemy się do Resto, baru prowadzonego przez brata Fran, i oblejemy mój sukces sokiem. Przy okazji poznamy się bliżej, bo nie zdążyłam tego zrobić wcześniej. Przez Leona i te całe egzaminy zrobiło się straszne zamieszanie...

***

        Dziewczyny postanowiły, że przyjdą do mnie na noc, ponieważ jutro mój pierwszy dzień w szkole, co wiąże się z tym, że to moje pierwsze zajęcia. O dziwo, tata się zgodził. I powiedział, uwaga cytuję:  "Jestem z ciebie bardzo dumny, pozwalam ci teraz na wszystko co tylko zechcesz, księżniczko". Jedno pytanie nie daje mi spokoju - Co się z nim stało? Czy to przez Angie? Od dłuższego czasu jest jakiś inny. A może to przez to, że wróciliśmy do Buenos Aires?
- Mam dla was ciasteczka - do pokoju weszła Olga, w rękach trzymająca tacę z wypiekami i trzema szklankami soku.                
        Podziękowałyśmy jej i zabrałyśmy się za jedzenie. Później, przebrałyśmy się w pidżamy i postanowiłyśmy poplotkować. Oczywiste było to, że zaczną mnie wypytywać o Diego. Nie miałam sprzeciwu to opowiadania o nim, przecież to moje przyjaciółki. Chwilę później temat rozmów objął Leona.
- I co? - spytały zaciekawione.
- No nic, ale zdawał się jakiś inny. W sumie, to było nawet fajnie, do czasu... - odparłam. - Ale muszę przyznać, że śpiewa świetnie!
- Tak, Leon to świetny wokalista. Szkoda tylko, że ma taki spaczony charakter, ale to przez Ludmiłę... - westchnęła Cami.
- To nie słyszałaś? Ponoć zerwali! - wtrąciła Włoszka.
- Verdas coś wspominał, że nie układa mu się z nią najlepiej... Ale nie obgadujmy go, teraz porozmawiajmy o was! Chcę wiedzieć o was więcej - uśmiechnęłam się promiennie.
        Całą resztę wieczoru przegadałyśmy. Obejrzałyśmy też jedną komedię romantyczną, po czym sobie ją zrecenzowałyśmy. Film sam w sobie był całkiem fajny. Opowiadał o chłopaku i dziewczynie, kompletne przeciwieństwa, jednak coś ciągnęło ich do siebie. Skończyło się tak, że zostali małżeństwem.
        Po tym wszystkim, zegarek wskazywał już godzinę 00:00. Postanowiłyśmy więc, że pójdziemy spać, bo jutro jest dla mnie "ważny dzień"...


~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
Hehełki, nie bijcie mnie.
No przepraszam! Coś się dziać musi, nie? Nie wszyscy czytają dopiski, więc napisałam to u góry, żebyście się nie gniewali... Ale znając moje szczęście, mój grób jest już gotowy.
Zmieniając temat... Wiecie, co dziś jest? 
Dokładnie o godzinie 16:00 minie rok od puszczenia pierwszego odcinka Violetty w telewizji w Polsce. 
Jakże mogłabym nie wstawić dzisiaj rozdziału?

To ja się nie rozpisuję, dodam tylko, że rozdział jest beznadziejny. Oczekiwałam, że wyjdzie choć minimalnie lepiej, lecz moje obliczenia były nietrafne.

Malffu Verdas Jackson


 Śliczne zdjęcie, nie? <3




       

5 komentarzy:

  1. Achhh świetne! Jako, że dostałam dzisiaj piątkę z matmy udam, że nie przeczytałam tego jednego zdania i, że w ogóle mnie nie rusza to, że Diego jest z Violettą. Podziękuj zatem mojej nauczycielce od matmy, bo gdyby nie ona, to zamiast następnego rozdziału mogłabyś pisać testament. Kocham ♥

    OdpowiedzUsuń
  2. Ten komentarz został usunięty przez autora.

    OdpowiedzUsuń
  3. Ja zabijać nie będę ... nie jestem taka...
    Super rozdział
    A co do grobu to w połowie kopania mi się łopata złamała XD
    Żartuję nawet nie zaczynał go kopać bo nie było czasu i szybko go nie będzie wiec możesz spać spokojnie
    Co by tu jeszcze...
    A no tak
    Czekam na next
    Pozdraiam
    //klaudia

    OdpowiedzUsuń
  4. Dieletta też chyba nie jest zła. Ale i tak wolę Leonettę. Poczekam na to cierpliwie xD
    Rozdział świetny. Najlepsze było to w jaki sposób Diego przekazał Violi, ze się dostała ;)
    Czekam na kolejny rozdział ;*

    //Nati

    OdpowiedzUsuń
  5. No co ty? Rozdział świetny !! Poza tym ja nie miałam nic przeciwko temu, że zrobiłaś Diegolettę. Też tak miałam, kiedy ponoć zrobiłam Leonescę. ... Chyba pamiętasz ;)
    Kurcze, chciałabym obejrzeć jakiś fajny film, może i nawet ten, co Vilu, Cami i Fran oglądały ;3
    Mam teraz ferie, trochę się nudze, ale może być. :) Jakby co, na blogu dodałam 64 rozdział- 2 dni temu - a teraz jestem w trakcie pisania 65 ;)
    Czekam na next !! I weny życzę ;3

    OdpowiedzUsuń