środa, 4 grudnia 2013

Rozdział 3

"Zaczął się do mnie powoli przybliżać"

        - Po co do Studia? - spytałam nie ukrywając zdziwienia.
- Ahh, no tak! Nie mówiłam ci o nim. To taka szkoła muzyczna, i miedzy innymi Diego się tam uczy. To szkoła muzyczna, i dzieci... - tłumaczyła.
- Tak, tak. Wiem co to Studio, ale po co tam idziesz? - przerwałam jej i pociągnąłem ją za rękę bo już wstawała.
- Wiesz, ja tam uczę śpiewu - odparła niepewnie. Ja natomiast zaczęłam piszczeć i skakać.
- To miejsce jest cudowne! Niechcący tam trafiłam i...
- Chcesz się zapisać na egzaminy? Nie ma problemu, za dwa dni przyjmujemy zgłoszenia - przerwała mi a ja się siedziałam cicho analizując sobie wszystko.
- Ale ja nie umiem śpiewać - wydukałam smutno i spuściłam głowę. Ciocia zaczęła się ze mną kłócić i prosić o to, bym jej coś zaśpiewała. Po dwudziestu minutach mnie przekonała, a ja wykonałam utwór na którego śpiewaniu przyłapał mnie Diego. Gdy skończyłam śpiewać Angie wstała z siedzenia i biła mi brawo, a ja jak zwykle zrobiłam się cała czerwona i rzuciłam się na łóżko. Po paru sekundach w moim pokoju z hukiem otworzyły się drzwi a w nich stał nikt inny jak mój ojciec.
- To ty śpiewałaś, Violetto? - spytał zdenerwowany.
- Co? Ja.. Nie... Bo... - jąkałam się i plątałam przy tym.
- Nie, German! To ja, nie obwiniaj Violetty - ciocia mnie obroniła a ja tylko przytakiwałam.
- No dobrze, ale nie życzę sobie więcej takich akcji - rzekł spokojniej i wyszedł z pomieszczenia. Odetchnęłyśmy z ulgą.
- Czemu ma takiego bzika na punkcie muzyki? Przecież macie na dole w domu pianino, tutaj masz gitarę i jeszcze do tego keyboard - popatrzyła się na zegarek i wytrzeszczyła szeroko oczy. - O Matko! - wrzasnęła nie czekając na odpowiedź - Jestem spóźniona! Muszę lecieć do szkoły, chcesz iść ze mną? - w odpowiedzi entuzjastycznie przytaknęłam a ona złapała mnie za rękę i pociągnęła na dół.

***

        Siedzę w Studio na korytarzu, sama, razem z moim pamiętniczkiem. Rysuję w nim, bo nie mam co robić. W sumie, nie mam pojęcia po co ja tu w ogóle przyszłam... Przecież tak: ciocia ma lekcje, a gdy już są przerwy do siedzi w pokoju nauczycielskim. A gadać nie ma z kim, bo przecież nikogo nie znam! No, może oprócz Diego, ale nigdzie go nie widzę.
- Violetta? - usłyszałam za sobą znany mi, męski głos. Gwałtownie się obróciłam i ujrzałam osobę, o której właśnie myślałam.
- Diego! Cześć - przytuliłam go na powitanie i schowałam pamiętnik do torebki.
- Co ty tu robisz?
- No bo wiesz... Angie to moja ciocia. A ty czemu tutaj? Przecież skończyłeś zajęcia - uśmiechnęłam się delikatnie.
- Fakt, ale umówiłem się z przyjaciółmi do baru. Chcesz iść ze mną? Nie daj się prosić - złapał mnie za ręce a w miejscu gdzie nasza skóra się zetknęła przeszedł mnie przyjemny dreszcz. Niepewnie pokiwałam głową na tak i wyjęłam komórkę by napisać sms do cioci, że wrócę do domu później. Tak więc ruszyłam za moim przyjacielem w stronę budynku o nazwie "Resto Band". Na miejscu zastaliśmy grupę młodych ludzi, tak na oko w naszym wieku.
- Hej, Diego! Nie mówiłeś, że masz dziewczynę! - krzyknął chłopak w czapce. Zrobiłam się tak czerwona, że gwałtownie odwróciłam się w stronę przyjaciela. On tylko pokiwał mi głową na znak, że mam iść do nastolatków i odkrzyknął
- To nie moja dziewczyna głupku!
- Ou, tak więc... Jestem Broduey - ciemnoskóry chłopak ucałował moją dłoń a ja szybko wywinęłam się z uścisku i zajęłam miejsce obok Diego.
- No więc, to jest Violetta - przedstawił mnie - A to Cami, Maxi, Broduey i  Francesca - pokazywał każdego po kolei a ja starałam się wszystko zapamiętać. Po dwudziestu minutach rozmowy, gdy już się nieco "oswoiłam" z nowymi przyjaciółmi świetnie się bawiłam. Miałam wrażenie, że znamy się całą wieczność. A może to tu jest moje miejsce? Ahh, czy to nie dziwne, że dopiero teraz znalazłam przyjaciół? Mam nadzieję, że to będzie prawdziwa, długa przyjaźń.
- Diego, współczuję ci! I całej reszcie z resztą też - usłyszałam głos Leona. Pokazywał na mnie palcem i się śmiał.
- Hah, ja również współczuję twoim NIELICZNYM przyjaciołom - powiedziałam i uśmiechnęłam się słodko a on bez słowa odszedł. - Nienawidzę typka - wymamrotałam pod nosem gdy odszedł.
- Tia... Jak my wszyscy zresztą - odezwała się Cami która przez prawie całą rozmowę siedziała cicho i wpatrywała w jeden punkt.
- To może ja już pójdę? Późno się robi - spojrzałam na zegarek.
- To ja cię odprowadzę - wyrwał się szatyn.
- No dobrze - przytaknęłam i zebrałam rzeczy.
        Jeszcze z nikim nie dogadywałam się lepiej niż z Diegiem. On jest wspaniały. Rozumie mnie, nie naciska, jest idealny. Ciągle się śmiejemy, żartujemy... Te cudowne chwile coś nam przerwało - mój dom.
- No, to do zobaczenia jutro - uśmiechnęłam się i miałam odchodzić, ale złapał mnie za rękę. Zaczął się do mnie powoli przybliżać.

~~~~~~~~~~~~~~~~~~~

Ha, ale ja niedobra! Przerwałam w takim momencie... XD Dobra, ale zanim cokolwiek napiszecie - pomyślcie logicznie. No właśnie! Brawo! Dobra, koniec. Jak wam minęły ostatnie dni? Poprawiałam dzisiaj historie! Yay. Nie wiem jeszcze na co :D Ale czymajcie za mnie kciuki. A tak Btw, podoba się rozdział? Jakiś taki nudny, i nijaki, nie?

CZYTASZ = KOMENTUJESZ = MOTYWUJESZ

Malffu Verdas Jackson




7 komentarzy:

  1. Świetny rozdział :)
    W ogóle nie był nudny ;)
    Okej, czyli że Leon będzie teraz tym złym, tak?
    Chociaż to nawet trochę fajnie, bo będzie się coś działo :)
    Pozdrawiam i życzę weny ^.^

    Vera

    OdpowiedzUsuń
  2. Fajowy rozdział! Leon- ten zły?. Ale bynajmniej będzie ciekawie ;** Pozdro i wenny życzę :P

    OdpowiedzUsuń
  3. Fajny rozdział! Czekam na next! :D

    OdpowiedzUsuń
  4. czytaj duże litery
    Sala
    Ul
    piasek
    Epoka
    Rak

    Rok
    Ola
    Zuzia
    Dom
    Zoo
    Igła
    Ala
    Łuk

    OdpowiedzUsuń
  5. Ten komentarz został usunięty przez autora.

    OdpowiedzUsuń
  6. Leon jest tym złym.Ach,jakie to dziwne !! Ale rozdział nie jest nijaki, tylko ... Jaki... Dzisiaj nie mam za bardzo weny do pisania komentarzy, za to do rozdziałów mam :) Idę czytać next ! :)

    OdpowiedzUsuń