"O, czyżbyś przyprowadziła jakiegoś przystojniaka do domu?"
- Violetto! Jak ty wyrosłaś! - podbiegła do mnie i mocno przytuliła. - Jesteś taka podobna do mamy! I jestem przekonana, że śpiewasz równie pięknie jak wyglądasz - dodała a ja się uśmiechnęłam.
- Ja też się cieszę, że cię widzę - zaśmiałam się. - Myślałam, że już nie przyjdziesz.
- Przepraszam cię, ale jakoś nie miałam czasu. Ostatnio jestem strasznie zabiegana.
- Nic nie szkodzi - odparłam i usiadłam obok cioci.
- Może nam coś zaśpiewasz? - zaproponował tata, a ja spojrzałam na niego zdziwiona. Wzruszył ramionami.
- Nie za bardzo wiem co - oznajmiłam.
- Może tą piosenkę, którą napisałaś? - zaproponowała Angie. Podeszłam do pianina i zaczęłam grać. Skończyłam po refrenie.
- Dalej jeszcze nie mam - rzekłam niepewnie odchodząc od instrumentu. Wszyscy bili brawa, oprócz Jade, która jak zwykle się czegoś czepiała. Zignorowałam ją i usiadłam pomiędzy babcią a ciocią. Miło razem spędziliśmy czas, aż nie przerwał nam mój telefon. Spojrzałam na wyświetlacz - Diego. Odrzuciłam połączenie.
- Może to coś ważnego? Odbierz - powiedział Ramallo który przez cały czas siedział cicho.
- Nie, na pewno nie. Mogę iść spać? Jestem bardzo zmęczona - wszyscy mi przytaknęli a ja się sztucznie uśmiechnęłam.
Wbiegłam do pokoju jak torpeda. Musiałam przed nimi udawać, że wszystko jest okej. Jeszcze nikt mnie tak nie potraktował. Mam rozumieć, że on mnie tylko wykorzystał, żeby zaliczyć to jakieś ćwiczenie? Świetnie.
Rzuciłam moim pamiętnikiem o ziemię a do pokoju weszła Angie.
- Violu, co się stało? - spytała troskliwie podnosząc zeszyt.
- Nic, Angie, nic. - odparłam i cicho westchnęłam.
- Coś mi się nie wydaje, czemu rzucasz pamiętnikiem? Z tego co wiem, to rzecz święta - zaśmiała się.
- Leon, to się stało. Najpierw był dla mnie miły, nauczył mnie tańczyć, a teraz co? Śmiał się ze mnie, i to w dodatku w mojej obecności - rzekłam a ciocia mnie przytuliła.
- Cały Verdas, kochanie. Na niego nie ma sposobu. On taki jest, i już - pogładziła mnie po głowie. - Ale wiesz, jest już późno. Wiem, że jest sobota, ale jeśli chcesz zdać do Studia to musisz poćwiczyć - dodała i wyszła. Podreptałam do łazienki, wzięłam krótki prysznic i położyłam się spać.
*Następnego dnia*
Obudziłam się bardzo wcześnie, ale to pewnie przez to, że zasnęłam między godziną dwudziestą pierwszą a dwudziestą drugą. Przetarłam oczy i powędrowałam do szafy. Wybrałam jakiś typowy dla mnie zestaw - spódniczka, kolorowy t-shirt i ulubione buty. Zeszłam na dół na śniadanie, ale w kuchni, ani w salonie, ani w gabinecie nikogo nie zastałam. Znalazłam jedynie karteczkę zostawioną przez tatę.
Violu, ja i Ramallo jesteśmy na wyjeździe służbowym, wrócimy za trzy dni. Angie poszła do Pabla, jej przyjaciela, Olga na zakupach tak samo jak Jade. Nie rozrabiaj za bardzo, kocham cię, tata.
Westchnęłam głośno i zrobiłam sobie śniadanie. Po skończonym posiłku zasiadłam do fortepianu. Miałam wenę twórczą, taką, jakiej jeszcze nigdy. Wzięłam kawałek papieru i komponowałam. Tak jak wtedy w nocy, słowa same przelewały się na papier. Nie minęła godzina a piosenka była skończona. Przećwiczyłam ją kilka razy i odetchnęłam z ulgą. No, to granie na instrumencie i śpiewanie opanowałam do granic możliwości - pomyślałam i uśmiechnęłam się.
- Przecież dzisiaj zapisy na egzaminy - mruknęłam sama do siebie i gwałtownie się podniosłam. Przechwyciłam torebkę i płaszcz, wyszłam z budynku na koniec przekręcając klucz w drzwiach.
Szłam powoli, miałam dużo czasu. Zapisy trwają do wieczora, a jest dopiero południe. Ale nie będę siedziała w domu, a im szybciej, tym lepiej, nie? Nim się nie obejrzałam byłam na miejscu. Weszłam do rozśpiewanego budynku i stanęłam w kolejce do wpisania się na listę. Poczułam, że ktoś zakrywa mi oczy. Mimo, że znam tę osobę od niedawna doskonale znam zapach jej perfum. - Cześć, Diego - przywitałam się i odwróciłam do przyjaciela.
- Skąd wiedziałaś, że to ja? - spytał zdziwiony.
- Kobieca intuicja - odparłam z bananem na twarzy. Po dziesięciu minutach stania w kolejce przyszedł czas na mnie. Niepewnie chwyciłam świstek papieru i długopis. Wypełniłam moje dane i odetchnęłam odkładając przedmioty. Matko, za dwa dni mam egzaminy! Ale na szczęście, wszystko MAM NADZIEJĘ mam w małym palcu.
- Bardzo cię przepraszam, że tak wczoraj wybiegłam - powiedziałam do przyjaciela.
- Nic się nie stało - odparł zmartwiony. - Tylko czemu tam nagle wybiegłaś? - dodał obejmując mnie. - Coś się stało?
- Nie ważne. Po prostu, miałam zły dzień. - rzekłam i pociągnęłam go do wyjścia.
- Bardzo cię przepraszam, że tak wczoraj wybiegłam - powiedziałam do przyjaciela.
- Nic się nie stało - odparł zmartwiony. - Tylko czemu tam nagle wybiegłaś? - dodał obejmując mnie. - Coś się stało?
- Nie ważne. Po prostu, miałam zły dzień. - rzekłam i pociągnęłam go do wyjścia.
Resztę dnia spędziłam z przyjacielem. Muszę się rozluźnić, przed tym całym egzaminem. Dobrze, że on mi w tym pomaga. To był fajny dzień, ale niestety, czas się zbierać. Pożegnałam się z Diego i zniknęłam między drzewami w parku.
- Hej! - usłyszałam. - Gdzie tak pędzisz?
- Cześć - przywitałam się przytulając do przyjaciółki. - Wracam do domu.
- To przejdę się z tobą - odparła Włoszka biorąc mnie pod ramie. Uśmiechnęłam się promiennie, bo nie musiałam wracać sama.
Gdy byłyśmy pod moim mieszkaniem, zaproponowałam jej kolację spędzoną u nas. Z lekkim oporem się zgodziła. Od samego początku ją polubiłam. Bardzo podobają mi się jej włosy i uśmiech. W ogóle jest bardzo ładna, tak jak i osobowość. Przynajmniej mnie się tak zdaje, bo nie znam jej zbyt długo.
- Jestem! - wydarłam się zamykając drzwi. Od razu, przypomniało mi się, że nie ma taty i Ramallo.
- Dobrze, kochanie - odkrzyknęła gosposia nadal będąca w kuchni.
- Olgusiu, możesz przygotować jedno nakrycie więcej?
- O, czyżbyś przyprowadziła jakiegoś przystojniaka do domu? - spytała wychodząc zza ściany z patelnią w ręce.
- Nie, to moja przyjaciółka, Francesca - odparłam i wybuchłyśmy śmiechem.
Pomogłyśmy Oldze przygotować posiłek, który swoją drogą był przepyszny. Ale mówiąc posiłek, miałam na myśli noszenie talerzy i przypraw, ale zawsze coś, nie? Cały czas się śmialiśmy, również podczas samego jedzenia. Pomijam złośliwe komentarze Jade, ale gdyby nie ona, to nie byłoby tak zabawnie, ponieważ w pewnym momencie wylała się na nią cała zawartość herbaty w dzbanku.
- Dziękujemy za przepyszną kolację - powiedziałyśmy na równi z Włoszką i się zaśmiałyśmy się. Pokierowałyśmy się do mojego pokoju.
- Violu, mogę o coś zapytać? - spytała siadając na łóżku.
- Oczywiście.
- Czemu tu była Angie? - spytała ponownie a ja przez chwilę milczałam zastanawiając się co odpowiedzieć.
A co do rozdziału, to jak się podoba? Nie ma ani zbyt wiele Diega, i w ogóle Leona ale w przyszłym rozdziale się to może zmienić ^^
- Hej! - usłyszałam. - Gdzie tak pędzisz?
- Cześć - przywitałam się przytulając do przyjaciółki. - Wracam do domu.
- To przejdę się z tobą - odparła Włoszka biorąc mnie pod ramie. Uśmiechnęłam się promiennie, bo nie musiałam wracać sama.
Gdy byłyśmy pod moim mieszkaniem, zaproponowałam jej kolację spędzoną u nas. Z lekkim oporem się zgodziła. Od samego początku ją polubiłam. Bardzo podobają mi się jej włosy i uśmiech. W ogóle jest bardzo ładna, tak jak i osobowość. Przynajmniej mnie się tak zdaje, bo nie znam jej zbyt długo.
- Jestem! - wydarłam się zamykając drzwi. Od razu, przypomniało mi się, że nie ma taty i Ramallo.
- Dobrze, kochanie - odkrzyknęła gosposia nadal będąca w kuchni.
- Olgusiu, możesz przygotować jedno nakrycie więcej?
- O, czyżbyś przyprowadziła jakiegoś przystojniaka do domu? - spytała wychodząc zza ściany z patelnią w ręce.
- Nie, to moja przyjaciółka, Francesca - odparłam i wybuchłyśmy śmiechem.
Pomogłyśmy Oldze przygotować posiłek, który swoją drogą był przepyszny. Ale mówiąc posiłek, miałam na myśli noszenie talerzy i przypraw, ale zawsze coś, nie? Cały czas się śmialiśmy, również podczas samego jedzenia. Pomijam złośliwe komentarze Jade, ale gdyby nie ona, to nie byłoby tak zabawnie, ponieważ w pewnym momencie wylała się na nią cała zawartość herbaty w dzbanku.
- Dziękujemy za przepyszną kolację - powiedziałyśmy na równi z Włoszką i się zaśmiałyśmy się. Pokierowałyśmy się do mojego pokoju.
- Violu, mogę o coś zapytać? - spytała siadając na łóżku.
- Oczywiście.
- Czemu tu była Angie? - spytała ponownie a ja przez chwilę milczałam zastanawiając się co odpowiedzieć.
~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
No witam, witam!
Jak po świętach? Najedzeni? Mam nadzieję, że tak, bo ja się tak najadłam, że MASAKRA! :D
Pochwalcie się, co dostaliście. Jakieś nowe gadżety, V-lovers?
A co do rozdziału, to jak się podoba? Nie ma ani zbyt wiele Diega, i w ogóle Leona ale w przyszłym rozdziale się to może zmienić ^^
Dobra, co się będę rozpisywać? Kończę ten jakże nudny monolog, który każdy pewnie omija szerokim łukiem by się nie zanudzić, i co? Do napisania!
Ciao! <3
Malffu Verdas Jackson